niedziela, 17 października 2021

Przepis na idealnego ucznia

  Z okazji Dnia Edukacji Narodowej taki właśnie przepis zaprezentowali uczniowie klasy VI. 

 

Stopniowo dodajemy hojnie wyobraźni i wrażliwości, poczucia humoru i szczyptę nieśmiałości. Wlewamy wciąż nową wiedzę zaprawioną systematycznością, łagodnie mieszając. Nie zapominajmy o kaskadzie pomysłowości i beczce sprytu, które stopniowo dolewamy do wyrabianego ciasta. Doprawiamy to umiejętnością ściągania i zabiegania o lepsze stopnie, dodajemy dobry wzrok i słuch.

To tylko fragment receptury. A wynik? 

Idealny uczeń czyli Zuzia ;) 


Dowiedzieliśmy się też jak odróżnić ucznia od nauczyciela.

Osobnik (w szkole na ogół płci żeńskiej), który siedzi z przodu za biurkiem i coś tam mówi z mądrą miną lub przechadza się po klasie, zagląda do zeszytów i wymądrza się, że ktoś coś źle napisał, przekonuje, że „żołnierz” piszemy  na początku, a nie końcu przez „ż”, bo to drugie wymienia się na „r” – to na pewno nie jest uczeń.

 

Uczniowie, też są na lekcjach łatwo rozpoznawalni. Przede wszystkim jest ich nieproporcjonalnie więcej. Od tej ilości uczniów dwoi się i troi w oczach – prawdziwy „atak klonów”! W tym tkwi ich siła. Na lekcjach kręcą się, huśtają na krześle, jedzą i pija nad książkami zeszytami, albo pod ławką, rzucają do siebie lub w siebie papierkami. No i obowiązkowo żują gumę (z braku takowej może być i gumka do ścierania). Niektórzy nic nie robią oprócz nieszczęśliwie znudzonej miny i tylko od czasu do czasu zdobędą się na wysiłek, żeby bąknąć lub wrzasnąć obrażonym tonem: Przecież ja nic nie robię! Jakby tego nie było widać gołym okiem!

 

Niejeden nauczyciel, ale też i niejeden uczeń rozpoznał siebie w tym, jakże trafnym opisie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz